Dariusz Rosati

Kaczyński nie zwalnia tempa

Kaczyński nie zwalnia tempa. Dwa dni po powołaniu w Sejmie głosami PiS i przystawek tzw. Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej, zaatakował reportera TVN nazywając go przedstawicielem Kremla. A ten biedak po prostu go zapytał, czy po aferze z ruską rakietą prezes ma nadal zaufanie do ministra obrony narodowej M. Błaszczaka. Cóż, trzy czwarte Polaków tego zaufania nie ma, bo minister nie wygląda już na gościa, który potrafi obronić nas przed ruskimi rakietami, dronami i balonami.

Ale prezes idzie na całego, bo wie, że jeśli przegra wybory, to on i cała jego nieudolnie rządząca klika trafi pod sąd. Dlatego ktokolwiek ośmieli się teraz skrytykować rząd PiS, zostanie natychmiast uznany za agenta Kremla. Czyli, droga opozycjo, mordy w kubeł.

A jeśli mówimy o rosyjskich wpływach, to już sama komisja powołana przez Sejm głosami PiS z pomocą różnych Kukizów i Mejzów jest twardym dowodem na rosyjskie wpływy w PiSie. Otóż bardzo podobną komisję powołał 105 lat temu w Rosji niejaki Włodzimierz Lenin. Nazywała się

"Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem", miała - tak jak komisja Kaczyńskiego - pełne uprawnienia policyjne, prokuratorskie i sądowe, a jej celem było rozprawienie się z przeciwnikami władzy radzieckiej. Na jej czele stał nasz rodak Feliks Dzierżyński. Komisja ta, zwana w skrócie Czeka, mogła wsadzić do paki (lub rozstrzelać) każdego, kogo uznała za politycznego wroga.

Proponuję, aby na pierwszym posiedzeniu „naszej” komisji ds. rosyjskich wpływów wyjaśniono wpływ sowieckiej Czeki na naszych rodzimych czekistów z PiS. Jak widać, dla Kaczyńskiego „Lenin wiecznie żywy”.

Autor: prof. Dariusz Rosati