Dariusz Rosati

Dlaczego nie ma szans na reparacje?

Po 7 latach rząd PiS ogłosił sumę reparacji których będzie domagał się od Niemiec tytułem odszkodowań za straty poniesione przez Polskę w czasie II Wojny Światowej. To kwota 6 bln 200 mld zł, czyli ok 1300 mld euro. I zapowiedział podjęcie tej sprawy na forum międzynarodowym. Kaczynski jednocześnie przyznał, że to sprawa na pokolenia.

W moim przekonaniu Polska żadnych pieniędzy od Niemiec nie uzyska - ani teraz ani później - ponieważ na gruncie prawa międzynarodowego sprawa jest dawno zamknięta. W tej sytuacji nieuchronny konflikt wokół tej sprawy będzie Polskę sporo kosztował i doprowadzi do dalszego osłabienia pozycji Polski w świecie i w Europie. I jestem przekonany, że PiS to doskonale wie i oczywiście na żadne pieniądze nie liczy. Cała sprawa jest na użytek wewnętrzny i ma mobilizować wyborców wokół PiS i przeciwko Niemcom, a także Europie. W sytuacji szalejącej drożyzny, utraty pieniędzy z KPO i seryjnych wpadek rządu, PiS desperacko potrzebuje kolejnego tematu-hasła dla podtrzymania gasnącego poparcia politycznego.

Dlaczego nie ma szans na reparacje? Sprawa została uregulowana w 1945r na konferencji w Poczdamie, gdzie zwycięskie mocarstwa (USA, ZSRR, Wlk. Brytania i Francja) uzgodniły, że to one otrzymają reparacje od Niemiec, a następnie odstąpią ich cześć pozostałym państwom poszkodowanym przez Hitlera. Polska według tych ustaleń miała dostać od ZSRR 15% kwoty reparacji przypadających Moskwie. Reparacje były ściągane przez zwycięskie mocarstwa w obrębie zarządzanych przez nie czterech stref okupacyjnych, na jaki podzielono Niemcy. ZSRR sciągał reparacje z Niemiec Wschodnich w postaci wywożenego do Rosji majątku przemysłowego i infrastruktury. Ile wywiózł - nie wiadomo. Ale ponieważ od 1945r Stalin nie mógł już wywozić łupów z ziem poniemieckich przyznanych Polsce, Polska rekompensowała Rosjanom te ubytki w formie dostaw węgla po zaniżonych cenach. W 1953r, po powstaniu RFN i NRD, mocarstwa podjęły decyzję o zakończeniu ściągania reparacji. Polski rząd, pod naciskiem Moskwy, zrezygnował z reparacji od Niemiec (bo była to już „bratnia” NRD). Formalnie sprawa została zamknięta.

Oczywiście Polska została moralnie i materialnie poszkodowana. Przyznano nam wprawdzie wschodnie obszary Rzeszy, ale odebrano Kresy. Ale to były decyzje Stalina, na które zgodziły się pozostałe mocarstwa. Niemcy nie miały w tych sprawach już nic do powiedzenia.

Polska przejęła też majątek prywatny i państwowy na Ziemiach Odzyskanych, co w Europie i w Niemczech traktuje się jako cześć należnego nam odszkodowania (m.in. wyrok ETPCz z 2008r).

Tak więc cztery zwycięskie mocarstwa traktują sprawę reparacji od Niemiec za zamkniętą. Tak samo uważają Niemcy, bo sprawa została potwierdzona podczas konferencji zjednoczeniowej „4+2” w 1990 roku.

Taki jest obecny stan prawny. Nie ma żadnych formalnych podstaw do dalszych roszczeń wobec Niemiec. Żaden sąd krajowy ani międzynarodowy nie przychyli się do polskich pretensji. I oczywiście PiS to wie.

Otwarcie tego tematu przez PiS wywoła natomiast z pewnością uaktywnienie się nastrojów rewanżystowskich i antypolskich w Niemczech. Pojawią się żądania zwrotu Ziem Odzyskanych, zwiększy się presja na przyjęcie twardego kursu wobec Polski w wielu innych sprawach, wśród których NordStream będzie błahostką. 30-letnie mozolne wysiłki na rzecz budowania z Niemcami pojednania, zaufania i trwałej wspólnoty interesów i wartości pójdą jak krew w piach.

Jak łatwo zauważyć, byłyby natomiast podstawy do domagania się odszkodowań od Rosji. To ZSRR otrzymał reparacje wraz z nasza częścią. To ZSRR zdecydował o rezygnacji z dalszych reparacji (wraz z USA, GB i FR). I to ZSRR nigdy się z tego nie rozliczył. Ciekawe, że PiS nigdy słowem nie pisnął o odpowiedzialności Rosji za zniszczenia dokonane przez Armię Czerwoną. W całym tym PiSowskim rejwachu o reparacjach nie pada słowo o Rosji. Zapytajmy Kaczyńskiego dlaczego?

Wracając do Niemiec, pozostają nadal argumenty moralne i polityczne. Te rząd PiS kompletnie zignorował. A moim zdaniem, można było wykorzystać te argumenty do kształtowania polityki niemieckiej w sposób korzystny dla Polski w takich m.in. obszarach jak budżet UE, czy współpraca dwustronna w sprawach gospodarczych i dotyczących bezpieczeństwa. Nie tylko nie podjęto takich prób, ale i doprowadzono stosunki polsko-niemieckie do stanu otwartej wrogości. W takiej atmosferze niczego się nie załatwi.

Ale chyba właśnie o to PiS-owi chodzi. Kaczynski chce przekonać Polaków, że to Niemcy są naszym głównym wrogiem, to oni odpowiadają za inflację, drożyznę, pandemię, brak węgla, zatrucie Odry, brak pieniędzy z KPO, nawet za brak gazu z Rosji. Gdy wszystko leci im z rąk, trzeba odwrócić uwagę ludzi od codziennych kłopotów i wskazać wroga. Z oczywistych powodów takim wrogiem najłatwiej uczynić Niemcy. Dlatego Kaczyński chce nam wmówić, że Niemcy rządzą Unią Europejską, a więc UE stanowi zagrożenie dla Polski. A stąd już jeden krok do Polexitu.

Mam jednak nadzieję, że nie damy się ogłupić. I odsuniemy tę antypolską bandę od władzy.

Autor: prof. Dariusz Rosati