Dariusz Rosati

O co chodzi w awanturze o weto?

Spróbuję w skrócie odpowiedzieć na to pytanie.

Oficjalnie rząd PiS nie godzi się na powiązanie wypłat funduszy UE z praworządnością z trzech powodów:

a) argument prawny: PiS twierdzi, że kwestię oceny praworządności i ewentualnych konsekwencji jej naruszania reguluje wyłącznie Art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE), który określa procedurę postępowania instytucji unijnych w sytuacji wystąpienia zagrożeń dla praworządności w Państwach Członkowskich (dalej P. Cz.). PiS uważa, że proponowane Rozporządzenie o praworządności nie jest częścią procedury opisanej w Art. 7, i że jest to instrument pozatraktatowy, a zatem bezprawny.

b) argument proceduralny: Politycy PiS twierdzą, że Rozporządzenie narusza zasadę pewności prawa, bo wprowadza arbitralne i nieprecyzyjne kryteria na podstawie których nieprzychylni Polsce urzędnicy stronniczej i nieobiektywnej Komisji Europejskiej będą mogli dowolnie blokować wypłaty funduszy i w ten sposób wywierać na Polskę presję polityczną, także w celu przyjmowania obcych nam rozwiązań kulturowych, w tym „liberalno-lewackich”.

c) argument polityczno-propagandowy: Politycy PiS twierdzą, że Rozporządzenie odbiera nam suwerenność.

Wykażę, że wszystkie trzy argumenty są bezpodstawne i mają głównie cel propagandowy na użytek wewnętrznej walki politycznej, natomiast prawdziwym powodem jest chęć dalszego bezkarnego łamani prawa i Konstytucji.

Ad. a) Art. 7 TUE nie jest jedyną podstawą prawną postępowań w reakcji na naruszenia praworządności.

Zauważmy, że na podstawie Art. 17.1 TUE Komisja Europejska ma traktatowy obowiązek strzec wykonywania zapisów Traktatów i prawa europejskiego, w tym wartości zapisanych w Art. 2 TUE. W istocie, zasada „państwa prawnego” (zasada praworządności - the rule of law) jest wartością fundamentalną, przekrojową, na której „Unia się opiera”, i której należy przestrzegać we wszystkich obszarach działalności Unii. Komisja złamałaby zatem Art. 17.1 Traktatu, gdyby nie reagowała na pojawienie się ryzyka naruszenia praworządności i nie podjęła prób powstrzymania P. Cz. przed tym naruszeniem.

Podstawą prawną Rozporządzenia jest Art. 322.1 Traktatu o Funkcjonowaniu UE (TFUE), dający kompetencje Parlamentowi i Radzie UE do przyjmowania rozporządzeń w obszarze budżetu i finansów. Rozporządzenia te określają m.in. warunkowość wykonywania budżetu. Warunkowość wypłat środków unijnych na podstawie Art. 322 jest od dawna stosowanym instrumentem kontroli wydatkowania środków w Unii. Przykładem jest zapisana w rozporządzeniach wykonawczych zasada warunkowości makroekonomicznej (macroeconomic conditionality), która uzależnia wypłaty z Funduszu Spójności od spełnienia wymogów w zakresie dyscypliny fiskalno-budżetowej, oraz zasada warunkowości przeciwnaruszeniowej (infringement conditionality), która uzależnia wypłaty z Funduszów Strukturalnych od przestrzegania przepisów finansowych, w tym zwalczania korupcji.

Art. 322.1 TFUE - dający prawo Parlamentowi i Radzie wprowadzania rozporządzeń dotyczących warunków wykonywania budżetu - oraz Art. 17.1 TUE - nakładający na Komisje obowiązek kontroli przestrzegania prawa unijnego przez P. Cz. - stanowią razem podstawę prawną proponowanego mechanizmu powiazania wypłat z praworządnością.

Nie ma też nic takiego w treści samego Art. 7, co uniemożliwiałoby lub zakazywało innym instytucjom europejskim, w tym KE, bronić wartości z Art. 2, w tym praworządności. Wręcz przeciwnie, z Art. 7.1 wyraźnie wynika, że Komisja jest odpowiedzialna za systematyczną ocenę stanu praworządności w P.Cz, bo ma prawo składania „uzasadnionych wniosków” do Rady na ten temat. Byłoby nonsensem oczekiwać od Komisji, aby po złożeniu wniosku do Rady o pojawieniu się „wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez P. Cz. wartości, o których mowa w artykule 2”, czekała z założonymi rękami, nie reagując na to ryzyko.

Procedura Art. 7 ma charakter polityczny, a nie prawny, ponieważ decyzja o stwierdzeniu ewentualnego naruszenia wartości UE podejmowana jest w drodze głosowania w Radzie, a nie przed sądem. Zastosowanie procedury Art. 7 w przypadku Polski pokazało jej ograniczenia wynikające z jej politycznego charakteru. Po pierwsze, jest czasochłonna i nie może być wykorzystana do szybkiego reagowaniu na sytuację kryzysową, która może doprowadzić do poważnego naruszenia interesów finansowych UE. Po drugie, wystarczy, że dwa państwa są objęte ta procedurą, aby została ona całkowicie sparaliżowana, bo – jak pokazuje przykład Polski i Węgier - państwa te wspierają się wzajemnie blokując podjęcie decyzji w Radzie UE w trybie jednomyślności. W takiej sytuacji Art. 7 przestaje działać, a oba kraje mają wolną rękę w naruszaniu praworządności.

Oczywiście nie mogło to być intencją twórców Traktatu. Dlatego istnieje pełne uzasadnienie do podjęcia stosownych działań prawnych przez Komisję, a także Parlament i Radę, zanim pojawi się ryzyko naruszenia interesów finansowych Unii przez Państwo Członkowskie na skutek łamania wartości, o których mowa w Art. 2 TUE. Gdy wybucha pożar, nie czeka się bezczynnie na straż pożarną, ale podejmuje wszelkie możliwe działania, w celu ograniczenia jego zasięgu i skutków.

Mechanizm powiązania wypłat z praworządnością zaproponowany w „Rozporządzeniu” ma na celu zapobieganie pojawianiu się zagrożeń dla praworządności, które mogą mieć wpływ na budżet Unii. Ma być uruchamiany niezależnie od Art. 7 TUE (i ewentualnie równolegle do niego) w sytuacji gdy:

a) krajowe zabezpieczenia nie działają wobec tych zagrożeń;

b) pojawia się ryzyko, że środki UE będą niewłaściwie wydatkowane;

c) zagrożenia praworządności mają charakter systemowy, a nie indywidualny (te ostatnie są przedmiotem postępowań przeciwnaruszeniowych w ramach Art. 258 TFUE).

Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości UE spoczywający na Komisji obowiązek obrony i kontroli stosowania zapisów Traktatów i prawa europejskiego rozciąga się na wszystkie polityki UE, w tym politykę budżetową. Orzecznictwo to bezpośrednio wiąże wartości wymienione w Art. 2 TUE z Art. 19.1 TUE, który nakłada na P. Cz. obowiązek zapewnienia „skutecznej ochrony prawnej w dziedzinach objętych prawem Unii” – a więc również w zakresie ochrony prawnej wartości z Art.2 TUE. TSUE wielokrotnie zwracał uwagę na powiązanie praworządności z budżetem, dowodząc, że gdy nie jest przestrzegana praworządność, nie ma gwarancji, że będą przestrzegane wymagane zasady zdrowego zarządzania finansami UE.

Ad. b) Czy Rozporządzenie wprowadza arbitralne i nieprecyzyjne kryteria, na podstawie których nieprzychylni Polsce urzędnicy stronniczej Komisji Europejskiej będą mogli blokować wypłaty funduszy i w ten sposób wywierać na Polskę presję polityczną?

Mówił o tym na ostatnim posiedzeniu Sejm premier M. Morawiecki, oskarżając Komisję Europejską o chęć „zniewolenia” Polski. Argumenty takie przedstawiali też politycy Solidarnej Polski na niesławnej konferencji prasowej w Min. Sprawiedliwości 16.11.2020r, na której szantażowali Premiera MM że „utraci zaufanie”, jeśli nie zawetuje budżetu UE. W niedawnym wywiadzie dla interia.pl europoseł SP Patryk Jaki straszył: „Jeśli zgodzimy się na to rozporządzenie, unijni urzędnicy będą mieli możliwość zabierania Polsce pieniędzy, gdy nie będzie im się podobała nasza polityka w sprawie edukacji, oświaty, organizacji sądownictwa”. To nieprawda.

Po pierwsze, tekst Rozporządzenia, którego pierwszą wersję Komisja Europejska zaproponowała w marcu 2018r, został zmieniony i obecna wersja jest znacznie bardziej precyzyjna i uwzględnia szeregu uwag zgłaszanych przez różne instytucje na wcześniejszych etapach (m.in. uwzględnia w znacznym zakresie rekomendacje Europejskiego Trybunału Obrachunkowego). W szczególności, aby uniknąć arbitralności i dowolności interpretacji, w obecnym tekście Rozporządzenia znalazło się rozwinięcie i doprecyzowanie zasady praworządności, katalog naruszeń praworządności, zapis chroniący końcowych beneficjentów i nakładający na rządy obowiązek pełnego kompensowania im strat z tytułu zastosowania środków przewidzianych Rozporządzeniem (dobra wiadomość dla samorządów) oraz warunek proporcjonalności.

Po drugie, to nie unijni urzędnicy podejmują decyzję o wstrzymaniu wypłat - decyzję o wstrzymaniu wypłat podejmuje Rada UE kwalifikowaną większością głosów na uzasadniony wniosek Komisji.

Po trzecie, polityka rodzinna, kulturalna, oświatowa nie są przedmiotem Rozporządzenia.

Politycy PiS często alarmują, że przyjęcie Rozporządzenia pozwoli na narzucanie Polsce przez Brukselę nieakceptowanych przez nas i obcych nam kulturowo rozwiązań w obszarze polityki rodzinnej, w oświacie i edukacji, czy w kulturze (Z. Ziobro, J. Kowalski, P. Jaki i in). Straszą, że Polska będzie zmuszona zaakceptować małżeństwa homoseksualne, adopcję dzieci przez pary jednopłciowe, a nawet handel dziećmi na targach (M. Wójcik).

To oczywiście nieprawda. Polityka rodzinna, oświatowa, kulturalna należą do wyłącznych kompetencji Państw Członkowskich. Celem tych bredni wygadywanych przez polityków PiS jest oczywiście postraszenie Polaków Unią, stworzenie wrażenia zagrożenia i zmobilizowanie do poparcia antyeuropejskiej polityki rządu. To działania według najlepszych wzorców rosyjskiej propagandy antyeuropejskiej. To wierna kopia przekazów, jakie idą z Kremla.

Po czwarte, Polska może przecież zaskarżyć Rozporządzenie do TSUE - zdumiewa, że politycy PiS nawet nie zauważyli, że Polska (jak każde P. Cz.) - ma prawo zaskarżyć każdy akt prawny do TSUE, w celu sprawdzenia jego zgodności z Traktatami. Co więcej, Polska może także zaskarżyć do TSUE każdą indywidualną decyzję Rady o wstrzymaniu wypłat środków, jeśli rząd uzna, że został skrzywdzony lub jest dyskryminowany. Zamiast wykorzystania tych oczywistych dróg postępowania, rząd woli atakować Unię i grozić wetem.

Po piąte, Rozporządzenie zostało poparte przez 25 pozostałych P.Cz. Nie wyrażały one żadnych wątpliwości co do potrzeby takiego mechanizmu, ani co do sposobu jego funkcjonowania. W szczególności, nie podzielają one zarzutów o arbitralność czy stronniczość podnoszonych przez rząd PiS. Można w związku z tym podejrzewać, że prawdziwe powody sprzeciwu Węgier i Polski są inne.

Ad. c) Czy Rozporządzenie odbiera nam suwerenność?

Patryk Jaki ostrzega, że spór o praworządność to „walka o to, czy Polska będzie wolnym krajem”, Janusz Kowalski pokrzykuje „weto albo śmierć”, a J. Kaczyński porównuje Unię do Moskwy. Premier MM w wystąpieniu sejmowym też odmieniał hasło suwerenność przez wszystkie przypadki. To puste gadanie pokazuje, jak łatwo być patriotą w czasach PiS…

Politycy PiS chyba nie wiedzą, co mówią. Przyjmując Traktat Akcesyjny w referendum w 2003r. i wchodząc do UE w 2004r. Polska przyjęła na siebie obowiązek stosowania i przestrzegania Traktatów i prawa unijnego wraz z zasadą praworządności wymienioną w Art. 2 TUE. Rozporządzenie – gdy zostanie przyjęte – staje się prawem unijnym. Polska może się z jego zapisami nie zgadzać, ale po jego przyjęciu (większością kwalifikowaną) ma obowiązek to prawo stosować. Zdarza się, że państwa bywają przegłosowywane, ale to nie zwalnia ich z obowiązku podporządkowania się. Tak się umówiły wszystkie państwa członkowskie wchodząc do UE i tak Unia działa.

Politycy PiS twierdzą, że przyjęcie Rozporządzenia odbiera nam suwerenność. To nieprawda.

Przestrzeganie prawa unijnego, które współtworzymy nie oznacza utraty suwerenności. Polska wchodząc do UE i stosując prawo unijne jedynie zgodziła się – w sposób całkowicie suwerenny – powstrzymać się od wykonywania swej suwerenności w określonych dziedzinach i przekazać kompetencje decyzyjne w tych dziedzinach na poziom unijny. Polska w każdej chwili może podjąć suwerenną decyzję o wyjściu z UE i powrócimy wówczas do wykonywania naszych suwerennych praw. Nie tracimy więc naszej suwerenności.

Problem nie polega jednak na tym, żeby być niezależnym od nikogo i od niczego – bo taka suwerenność nie istnieje - ale żeby wybrać taki zakres współpracy i współzależności z innymi państwami, aby jak najlepiej realizować polskie narodowe interesy i polską rację stanu.

Rząd PiS przyjął fatalną strategię negocjacyjną.

Wprawdzie prezydencja niemiecka traktuje wieloletni budżet UE (Wieloletnie Ramy Finansowe - WRF), Europejski Program Odbudowy (EPO) oraz Rozporządzenie o warunkowości jako jeden pakiet, ale jest to tylko powiązanie negocjacyjne. Wszystkie trzy składniki pakietu są bowiem formalnie przyjmowane oddzielnie i według odrębnych procedur.

Do przyjęcia WRF (ok. 1074 mld euro na lata 2021-2027) potrzeba jednomyślnej decyzji wszystkich P.Cz. - tu właśnie Polska i Węgry grożą wetem. Bez ich zgody wieloletni budżet (uzgodniony z ich udziałem w lipcu 2020r) nie będzie przyjęty, a zatem od stycznia 2021r. UE będzie funkcjonowała na podstawie prowizorium budżetowego.

Europejski Program Odbudowy – w obecnym kształcie prawnym – także wymaga zgody wszystkich P.Cz., ale dodatkowo musi być ratyfikowany przez parlamenty wszystkich P.Cz., bo jego realizacja wymaga przyjęcia zobowiązań finansowych w postaci zgody na zaciąganie przez Komisję pożyczek na rynku finansowym na rachunek wszystkich P.Cz na kwotę do 750 mld euro.

Natomiast Rozporządzenia o warunkowości nie da się zawetować, bo jest ono przyjmowane zwykłą większością głosów w Parlamencie Europejskim i kwalifikowaną większością głosów w Radzie UE. Sondażowe głosowanie na Radzie (w ramach COREPER) pokazało, że Rozporządzenie jest popierane przez wystarczającą liczbę P.Cz., a więc Polska i Węgry zostaną przegłosowane i Rozporządzenie zostanie formalnie przyjęte. Prezydencja niemiecka – w geście dobrej woli - czeka wprawdzie z formalnym głosowaniem na Radzie do ostatniego momentu, żeby dać czas Polsce i Węgrom na negocjacje, ale sprawa jest przesądzona. Rozporządzenie o warunkowości z całą pewnością wejdzie w życie 1 stycznia 2021r. (choć rząd PiS udaje, że jest inaczej).

Strategia negocjacyjna rządu PiS opiera się na założeniu, że groźba weta skłoni część P.Cz. – zwłaszcza tych, które najbardziej potrzebują środków z Funduszu Odbudowy (Włochy, Hiszpania) - do ustępstw w sprawie praworządności. To założenie jest jednak mało realne i to z kilku powodów. Po pierwsze, 25 P.Cz. wyraziło już formalnie wstępne poparcie dla Rozporządzenia o warunkowości, mimo że wiedziały od dawna o możliwości weta przez PL i HU. Nie spodziewam się, aby w tej sytuacji jakieś P. Cz. wyłamało się z tych ustaleń (być może poza Słowenią). Po drugie, mamy bardzo jasne stanowisko grupy „oszczędnych” P.Cz. (Holandia, Austria, Szwecja, Dania i Finlandia – grupa „Frugal 5”), które wielokrotnie dawały do zrozumienia, że nie zgodzą się na żadne złagodzenie warunkowości, a jeśli do tego dojdzie, to będą one gotowe zawetować budżet. Po trzecie, w przypadku weta PL i HU, pozostałe P.Cz. są w stanie znaleźć rozwiązanie, które zapewni im dostęp do środków z Funduszu Odbudowy. Po czwarte, po latach konfliktów na linii Warszawa-Bruksela (w tym odmowy rządu PiS respektowania unijnej decyzji z 2015r o jednorazowej relokacji uchodźców z Włoch i Grecji), pozycja negocjacyjna Polski w Unii jest bardzo słaba – panuje powszechna opinia, że rząd PiS prowadzi politykę egoistyczną, nie wykazuje się solidarnością wobec innych P.Cz, traktując UE jak bankomat. Agresywny język niedawnej uchwały Sejmu popierającej blokowanie przez rząd unijnego budżetu tylko umacnia to przekonanie. Nawet reszta Grupy Wyszehradzkiej nie popiera w tej sprawie Polski i Węgier.

Jakie będą skutki finansowe i polityczne weta?

a) Zawetowanie WRF.

Jeśli rząd PiS ostatecznie nie zgodzi się na przyjęcie WRF do końca grudnia, to od stycznia 2021r. – zgodnie z Art. 315 TFUE - Unia będzie funkcjonowała na podstawie prowizorium budżetowego, teoretycznie dysponując w kolejnych miesiącach 2021r. jedną dwunastą budżetu z 2020r. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że rok 2021 jest pierwszym rokiem nowej perspektywy finansowej, a dochody budżetu nie zostały formalnie przyjęte (z powodu weta PL i HU!), jest bardzo mało prawdopodobne, aby można było rzeczywiście realizować wydatki w tej wysokości. Co więcej, w obliczu niepewności co do tego jak długo będzie trwał impas budżetowy, z pewnością Komisja nie będzie godziła się na uruchamianie środków na projekty inwestycyjne, których okres realizacji wykracza poza jeden rok. Uwzględniając te ograniczenia, trzeba liczyć się z tym, że faktyczne wydatki w 2021r. będą na poziomie nie większym niż 50-60% alokacji z 2020r. Nieprawdziwa jest więc głoszona przez polityków PiS teza, że w ramach prowizorium Polska będzie miała co najmniej tyle samo pieniędzy co w 2020r, a nawet że będzie tych pieniędzy więcej (P. Jaki, J. Saryusz-Wolski). Oznacza to, że w ramach prowizorium Polska będzie miała do dyspozycji o ok. 40% środków mniej niż w przypadku przyjęciu budżetu (a nawet jeszcze mniej, bo część wydatków może zostać wstrzymana na podstawie Rozporządzenia o warunkowości).

b) Zawetowanie EPO

Jeśli rząd PiS nie zgodzi się na EPO, pozostałe P.Cz. nie będą zapewne siedzieć z założonymi rękami, tym bardziej że wiele z nich potrzebuje jak najszybciej wsparcia finansowego. Rozważany jest projekt przyjęcia Funduszu Odbudowy przez pozostałe 25 P.Cz. w formie porozumienia międzyrządowego – czyli w takiej samej formule jak w 2013r przyjęto Pakt Fiskalny. Można także wykorzystać w tym celu zapisy traktatowe o wzmocnionej współpracy (Art.20 TUE, oraz Art.326-334 TFUE). W efekcie Program Odbudowy wejdzie w życie, ale Polska zostanie z niego wyłączona.

c) Skutki finansowe weta: podsumowanie.

Gdyby strategia wetowania została ostatecznie zastosowana przez rząd PiS, Polska utraci wszystkie przewidywane dla niej środki z EPO, czyli ok. 27 mld euro z grantów i ok. 32 mld euro z pożyczek. Pieniądze te w znacznej części popłyną do pozostałych P.Cz. Nie będzie też Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, z którego Polska mogłaby otrzymać 2-3 mld euro. Ponadto, Polska w ramach prowizorium budżetowego będzie mogła korzystać – zamiast z ok. 13 mld euro – jedynie z ok. 7-8 mld euro rocznie (czyli o ok. 5-6 mld euro rocznie mniej środków niż gdyby budżet został przyjęty). I powtórzmy, że wydatkowanie tych środków będzie oczywiście – wbrew naiwnym nadziejom PiS - objęte mechanizmem warunkowości.

d) Skutki polityczne weta.

Gdyby doszło do weta, będzie ono Polsce zapamiętane, zarówno w krajach, którym zależy na szybkim uruchomieniu wypłat z budżetu (kraje Południa), jak i w krajach przywiązujących wielką wagę do praworządności (kraje Północy). Zdolność rządu do budowania sojuszy na rzecz załatwiania spraw ważnych dla Polski będzie jeszcze bardziej ograniczona. Nasilą się w UE tendencje do współpracy w ramach „twardego jądra” (strefa euro), ze stopniowym marginalizowaniem Polski. Będziemy mieli do czynienia z pełzającym Polexitem.

e) Weta nie będzie.

Dlatego moim zdaniem rząd PiS ostatecznie i za pięć dwunasta wycofa się z weta. Prezydencja niemiecka zaproponuje premierowi MM jakiś drobne ustępstwo, tak aby mógł wyjść z twarzą z pułapki, w jaką pod naciskiem Z. Ziobry sam się wmanewrował. Zostanie naprędce przygotowana jakaś polityczna deklaracja (bez żadnej mocy prawnej) lub aneks do Rozporządzenia, w którym znajdą się ogólniki potwierdzające suwerenność, przywiązanie do Traktatów, być może dodatkowa procedura weryfikowania propozycji Komisji Europejskiej, czy dodatkowa procedura głosowania.

Jakie są prawdziwe powody sprzeciwu PiS wobec Rozporządzenia o warunkowości wypłat?

Jeśli konsekwencje finansowe i polityczne są tak szkodliwe dla Polski, to dlaczego rząd PiS desperacko upiera się przy wecie? Odpowiedź jest prosta. Ta samobójcza polityka, której jesteśmy świadkami, jest skutkiem podporządkowania polityki europejskiej polityce wewnętrznej. PiS rządzi w Polsce w sposób autorytarny, naruszając Konstytucję, trójpodział władz i niezależność sądów. Kontrola praworządności przez instytucje unijne utrudniłaby lub uniemożliwiła PiS-owi pełne podporządkowanie sobie sądów, mediów, służb, prokuratury, samorządów, NGOs-ów. Groziłaby też tym, że główni winni za łamanie prawa i Konstytucji zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Dlatego głównym obiektem ataków PiS-owskiej propagandy stała się Unia Europejska. Chodzi o obrzydzanie Polakom Unii Europejską na wszelkie możliwe sposoby. Temu ma służyć polityka dzielenia i straszenia społeczeństwa wyimaginowanymi zagrożeniami jakoby płynącymi z Zachodu. Niestety, ludzie którzy czerpią wiedzę głównie z TVP są gotowi uwierzyć w te steki bzdur, które wylewają się z publicznych kanałów.

Politycy PiS mówią, że chodzi o obronę polskiej suwerenności, która przecież jest bezcenna. Ale to nieprawda. Prawdziwym powodem tej szaleńczej szarży na Unię nie jest troska o Polskę, ale chęć zapewnienia sobie bezkarności, chęć zachowania całkowitej swobody w dalszym łamaniu prawa, w ograniczaniu demokracji, w żerowaniu na majątku spółek Skarbu Państwa, w obsadzaniu instytucji publicznych swoimi ludźmi. PiS chce móc dalej bezkarnie ograbiać Polaków z ich praw, ich pieniędzy i ich godności oraz nie chce, żeby ktokolwiek wtrącał się do ich rządzenia. Pod pretekstem walki o „suwerenność” Kaczyński, Ziobro, Morawiecki, Macierewicz i inni – w trosce o własny interes - są gotowi wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Nie wolno nam to pozwolić!

Autor: prof. Dariusz Rosati