Dariusz Rosati

"Grabowski - głos elitarnej pychy"

W Gazecie Wyborczej z 17.01.2023r ukazał się tekst dr Jana Radomskiego zawierający ostrą krytykę wywiadu, jakiego w Radiu Zet udzielił dr Bogusław Grabowski. Tytuł tekstu mówi wszystko: „Grabowski - głos elitarnej pychy”.

Rzecz dotyczyła sytuacji gospodarczej Polski i pożądanych kierunków polityki ekonomicznej. A wszystko w kontekście nadchodzących wyborów. Pan Radomski zrugał dr Grabowskiego, że ten odważył się powiedzieć kilka słów prawdy o gospodarce. Bo prawda może zaszkodzić opozycji w wyborach (sic!).

Wysłałem do GW polemikę z tym stanowiskiem, ale Gazeta nie zdecydowała się na jej publikację. Wykorzystuje więc demokratyczne medium, jakim ciagle jest Facebook i zamieszczam mój tekst poniżej. Kto chce, niech czyta.

Pełen wzburzenia atak Jana Radomskiego na Bogusława Grabowskiego (GW, 17.01.2023r) jest tyleż bezpodstawny, co pozbawiony większego sensu. Autor najwyraźniej miesza ekspercką diagnozę na temat obecnego stanu polityki fiskalnej i pieniężnej z programem opozycji politycznej. To dwie różne rzeczy, choć oczywiście jedna wynika z drugiej. Ignorowanie przez polityków oczekiwań społecznych to technokratyzm i przepis na przegrane wybory. Z kolei ignorowanie realiów ekonomicznych i finansowych to populizm i prosta droga do kryzysu finansowego. Ale zamiast próby umiejętnej syntezy, mamy w tekście Radomskiego bezprzykładny atak na racjonalność ekonomiczną.

Nie chcę być adwokatem B. Grabowskiego, ale odniosę się do tej polemiki, bo tekst Radomskiego odbieram również jako krytykę ekonomistów jako profesji i stosowanych przez nich argumentów. Zatem jako ekonomista muszę stwierdzić, że B. Grabowski - pomijając dosadny niekiedy język - ma zasadniczo rację we wszystkim, o czym mówi. Środki z programu 500+ nie powinny trafiać do rodzin o wysokich dochodach, źródłem dobrobytu jest praca a nie bezczynność, część spółek Skarbu Państwa powinna zostać sprywatyzowana, a przyjęcie euro byłoby dla Polski korzystne. To wszystko irytuje Radomskiego, ale jego krytyka nie odnosi się do meritum sprawy, a raczej wynika z obaw, że pomysły Grabowskiego trafią do programów partii opozycyjnych, co – według niego – gwarantuje przegraną tych partii w nadchodzących wyborach.

Zacznijmy od ekonomii. To, że specjalne programy wsparcia powinny być adresowane do najbardziej potrzebujących jest oczywiste. Są to instrumenty redystrybucji dochodów od grup zamożnych do biedniejszych, uzasadnione zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. Ale wspieranie wszystkich jak leci jest nonsensem, bo wtedy bogatsi płacą na siebie, i w efekcie środki przeznaczone dla najbiedniejszych ulegają uszczupleniu. Jest to nieefektywne i społecznie niesprawiedliwe. Nie zgadzam się też z opinią, że zawężenie transferów do osób znajdujących się w trudnej sytuacji oznacza naruszenie ich godności i stygmatyzację. Redystrybucja dochodów jest jedną z niezbywalnych funkcji państwa i nie ma w tym nic wstydliwego. Idea społecznej gospodarki rynkowej nie polega na socjalistycznym egalitaryzmie – szanując naturalne zróżnicowanie dochodowe w gospodarce rynkowej, władza winna troszczyć się o tych, którzy z różnych -obiektywnych- powodów nie są w stanie sobie poradzić. Natomiast nie ma obowiązku ani potrzeby wspierania milionerów. Takie są też zalecenia Komisji Europejskiej i międzynarodowych instytucji finansowych.

Ma też rację B. Grabowski, że jeśli nie chcemy na starość popaść w nędzę, powinniśmy pracować dłużej. Mamy odwróconą piramidę demograficzną, rośnie udział osób starszych w polskim społeczeństwie, coraz mniej młodych osób wchodzi na rynek pracy, rodzi się coraz mniej Polaków. Liczba emerytów pobierających emeryturę niższą od minimalnej wzrosła w ostatnim dziesięcioleciu 14-krotnie. Relacja średniej emerytury do średniego wynagrodzenia systematycznie spada - z 58% w 2015r do poniżej 50% obecnie. W 2022r połowa wszystkich emerytów (ok. 4 mln osób) otrzymywała świadczenie poniżej 2500 zł. Ale chcę uspokoić pana Radomskiego, że nikt na opozycji nie myśli o podniesieniu ustawowego wieku emerytalnego, nawet jeśli donosi o tym TVPInfo. Jeśli jednak chcemy zapobiec powszechnej nędzy wśród emerytów, powinniśmy zachęcać ludzi, aby dla własnego dobra pracowali dłużej. Ale ma to być decyzja dobrowolna.

J. Radomskiemu nie podoba się także pomysł sprywatyzowania większości przedsiębiorstw państwowych i spółek Skarbu Państwa. No cóż, trzeba w takim razie przypomnieć, że własność państwowa w gospodarce rynkowej kompromitowała się w historii wielokrotnie brakiem kompetentnego zarządzania, marnotrawstwem środków, korupcją, nepotyzmem i podporządkowaniem interesom władzy. Ale po ośmiu latach rządów PiS odebranie politykom kontroli nad spółkami Skarbu Państwa powinno być czymś oczywistym nawet dla zdeklarowanych socjalistów. Wystarczy wskazać na kontrolowane przez państwo spółki energetyczne i węglowe realizujące kolosalne zyski na zawyżonych cenach za węgiel i prąd. Inny przykład to budząca zasadnicze wątpliwości fuzja Orlenu, Lotosu i PGNiG, w wyniku której powstał paliwowo-gazowy moloch, realizujący polecenia z Nowogrodzkiej i łupiący Polaków na rachunkach za gaz i paliwa. Dołóżmy do tego haracze płacone przez zarządy tych spółek na rzecz kandydatów PiS w wyborach, i otrzymamy pełen obraz patologii, wynaturzeń i społecznych strat w sektorze kontrolowanym przez państwo. W obliczu tak bezwstydnego żerowania na majątku publicznym przez nominatów PiS usadowionych w spółkach SP i wykorzystujących ich majątek dla realizacji partyjnych celów pod troskliwą opieką rządu, prywatyzacja jest najbardziej sensowną drogą pozbawienia PiS lewego dostępu do środków publicznych.

J. Radomski jest wprawdzie zwolennikiem euro, ale boi się, że opozycja zechce wprowadzić euro „na siłę”. Nie wiem skąd te obawy, ale uspokajam, że opozycja nie ma zamiaru wprowadzać euro od zaraz i „na siłę”. B. Grabowski ma rację, że euro się Polsce opłaca, ale nikt nie ma zamiaru iść do wyborów z euro na sztandarach. Pomińmy już fakt, że polska gospodarka, doprowadzona do stanu potężnego chaosu na skutek nieodpowiedzialnej polityki PiS, nie spełnia wymaganych kryteriów. Ważniejsze jest przekonanie naszego społeczeństwa, że euro byłoby dla Polski rozwiązaniem korzystnym gospodarczo i politycznie. Ponieważ jednak polska opinia publiczna przez lata była zatruwana antyeuropejską propagandą uprawiana przez populistyczne rządy Zjednoczonej Prawicy, trzeba najpierw odkłamać szereg mitów, jakie utrwaliły się na temat euro w społecznej świadomości. Grabowski ujmuje to dosadnie, mówiąc że „Polacy nie mają pojęcia o czym mówią”. Ale to głos eksperta – nie ma w tym ani arogancji, ani „elitarnej pychy”. Taka jest po prostu jego diagnoza. Rolą polityków będzie natomiast zainicjowanie szerokiej kampanii informacyjno-edukacyjnej na temat euro, i na rzecz rozwiania lęków i obaw związanych z wspólną walutą. Ale to jest robota na lata.

Nie koniec na tym. W polemicznym galopie Radomski posuwa się aż do odbierania nam - ekonomistom - prawa do zabierania głosu. „…Z niezrozumiałych powodów ekonomiści i ekonomistki przypisali sobie prawo do wygłaszania poglądów wykraczających poza kompetencje dziedziny, którą na co dzień się zajmują…”. To kuriozalna wypowiedź. Odbieram ją jako niefortunną i niepotrzebną. Szanujmy cudze poglądy, a różnice zdań rozstrzygajmy w dyskusji, a nie poprzez kneblowanie ust komukolwiek. Nie trzeba nas przekonywać, że „świat społeczny i polityczny to więcej niż liczby”. Jednak upieramy się, że świat to także liczby. Nie jesteśmy też tak ograniczeni, aby przesądzać o słuszności naszych decyzji tylko na podstawie „bilansu finansowego”. Ale uważamy, że zarządzanie finansami państwa wymaga odpowiedzialności. Zbyt często padaliśmy ofiarą populizmu i awanturnictwa w polityce gospodarczej, żeby pozwolić sobie kolejny raz na ignorowanie praw ekonomii.

Autor: prof. Dariusz Rosati