Dariusz Rosati

Jak to jest z tą Unią Europejską

PiS kolejny raz wpada w pułapkę swojej antyeuropejskiej retoryki. Bo przecież tyle razy słyszeliśmy z ust prominentnych polityków PiS, że Unia Europejska to „wyimaginowana wspólnota” (A. Duda), „baju, baju dla frajerów” (też A. Duda), że UE chce rozpętać przeciw nam III Wojnę Światową (M. Morawiecki), że UE nas szantażuje (J. Kaczyński, Z. Ziobro), że UE to projekt niemieckiej dominacji w Europie (J. Kaczyński), że Polska jest pod „brukselską okupacją” (M. Suski), a - ostatnio - że „UE jest jak Stalin” (także nieoceniony M. Suski).

Zarazem jednak PiS równie głośno krzyczy, żeby Ukrainę jak najszybciej przyjąć do tejże samej Unii Europejskiej, i że Ukraina na członkostwo w UE w pełni zasługuje. Czyli PiS serdecznie życzy Ukrainie, aby jak najszybciej znalazła się „pod brukselską okupacją”, w tej „wyimaginowanej wspólnocie”, która „jest jak Stalin”.

Jak normalny człowiek ma rozumieć tego rodzaju polityczny bełkot? Jak wytłumaczyć ukraińskim przyjaciołom, że polski rząd (PiS-owski!) zabiega dla nich o członkostwo w organizacji, którą sam bez przerwy oskarża o atakowanie Polski, o bezprawne działania, o próby odebrania nam suwerenności i narzucenia nam lewacko-liberalnej ideologii?

Czy działacze PiS nie rozumieją, że traktując wszystkich innych jak idiotów sami wychodzą na idiotów? I czy ich wyborcy tego nie widzą?

Ten pokaz hipokryzji i politycznej schizofrenii nie tylko odbiera Polsce wiarygodność, ale może solidnie zaszkodzić samej Ukrainie. Oto dlaczego.

Apele o szybką ścieżkę dla Ukrainy w uzyskaniu członkostwa w UE spotykają się z umiarkowanym poparciem ze strony większości krajów członkowskich. Doraźna pomoc tak, status kandydata tak, ale członkostwo to odległa perspektywa. I nie chodzi w tej wstrzemięźliwości tylko o to, że Ukraina musi spełnić tzw. kryteria kopenhaskie członkostwa - co wymaga całkowitej transformacji ukraińskiego państwa i gospodarki, a to z kolei proces na wiele lat. Chodzi też - albo przede wszystkim - o zasadniczą zmianę nastawienia państw Europy Zachodniej do rozszerzania UE o kolejne kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Po doświadczeniach z Węgrami i Polską na tle naruszeń praworządności, po serii kretyńskich decyzji PiSowskich władz, takich jak kwestionowanie wyroków TSUE, czy blokowanie wspólnych działań w obszarze podatków czy budżetu, Europa Zachodnia straciła do nas zaufanie. Panuje przekonanie, że demokracja i rządy prawa są w Polsce czy na Węgrzech zbyt słabo zakorzenione, aby dawać gwarancje sprawnego funkcjonowania UE. I ten sceptycyzm oczywiście rozciąga się na Ukrainę - jest ona przez wielu na Zachodzie traktowana jako kraj, którego przyjęcie do UE może wywołać kolejne konflikty na tle przestrzegania praworządności i utrudnić funkcjonowanie Wspólnoty.

Jeśli Ukraina czuje się rozczarowana brakiem entuzjazmu, z jakim spotykają się w UE jej zabiegi o członkostwo, to niech podziękuje za to Kaczyńskiemu i Orbanowi. To samo dotyczy zresztą Mołdawii, Gruzji i Bałkanów Zachodnich - kraje te też poczekają na członkostwo znacznie dłużej, głównie dlatego, że Polska i Węgry pokazały jak łatwo w Europie Środkowo-Wschodniej dochodzą do władzy siły autorytarne i antyeuropejskie.

Trudno się więc dziwić, że Europa Zachodnia nie chce sobie brać na głowę kolejnego kłopotu.

Brawo PiS.

 

Autor: prof. Dariusz Rosati